Tajwan – czy warto się wybrać?

Mówią, że jestem bardzo ogarnięta, mam zawsze od A do Z zaplanowany dzień i nigdy nie nawalam. Chociaż choruję na swego rodzaju nadgorliwość i racjonalne stąpanie po ziemi, lubię też bardzo marzyć. Marzył mi się Tajwan od dłuższego czasu. To Tajwańczycy nauczyli mnie porządnie chińskiego i to z nimi w Polsce spędziłam najwięcej czasu.  Kraj ten zawsze kojarzył mi się z małym, zielonym zakątkiem, gdzie ludzie są uśmiechnięci i bardzo spokojni. Nie miałam wątpliwości, że to będzie kolejna moja destynacja.  Gdy bardzo pragnę coś zrobić, uruchamia mi się w głowie machina, która będzie mnie nakręcać dopóki tego nie osiągnę. Wymyśliłam sobie, że Boże Narodzenie spędzę właśnie na Tajwanie. Dzisiaj wstępnie opowiem Wam czy warto się tam wybrać i jak należy się przygotować.

Jak dotrzeć na Tajwan?

Pytanie może trochę głupie, ale nawet w głupim pytaniu jest sens. Z Polski bilety samolotowe oscylują w graniach 2.5 – 3 tys. złotych. Ja mieszkam w Chinach, więc sprawa ułatwiona, podróż krótka, bilety stosunkowo tanie, zależy od sezonu. Można z Hong Kongu lub Xiamen przypłynąć promem. Jest jednak jedno ALE. Polacy nie potrzebują wizy, żeby przebywać na Tajwanie do 30 dni, aczkolwiek należy przetransportować się drogą powietrzną, gdzie otrzymuje się odpowiedni stempel w paszporcie na lotnisku. Choć Tajwan malutki trochę tych lotnisk posiada. Najwygodniej przylecieć do Tajpej. W samym Tajpej mamy dwa lotniska – jedno mniejsze Songshan, drugie większe Taoyuan. Transport do centrum miasta jest wygodny. Dużo autobusów, rozbudowana linia metra. Taksówki nie należą do super tanich, ale też nie można powiedzieć, że są drogie. Na lotnisku warto zarejestrować się w punkcie informacyjnym, aby uzyskać dostęp na mieście do iTaiwan (wifi). Ja miałam wykupiony w Chinach jeszcze oddzielnie pakiet danych Internetowych, nauczona doświadczeniem, że publiczny Internet często lubi nawalać. Hostele w Taipei są stosunkowo drogie, ale były to dotychczas najładniejsze i najbardziej zadbane w jakich zdarzyło mi się zostać do tej pory. W innych miastach te ceny są niższe. Taipei wiadomo – stolica.

Taipei – jakie wrażenia?

Paradoksalnie w Taipei spędziłam najmniej czasu. Mieszkam w dużym mieście (typowo jak na Chiny), więc wolałam poobcować z przyrodą. Mam to szczęście, że w Taipei pracuje i mieszka mój przyjaciel, z którym notabene poznałam się w Łodzi. Ponieważ pojawiłam się w Taipei wieczorem – zabrał mnie wraz ze swoim kolegą na nocne markety i dobre Tajwańskie żarcie. Jak na grudzień było całkiem ciepło, choć mnie wszyscy straszyli pizgawicą. To co mi się podobało to niesamowita czystość, wszystko się wydawało zadbane, nawet taksówki były jak nowe. Dodatkowo czuło się chill out w powietrzu. Kulturę ludzką zmiksowaną z luzem. Nikt się na Ciebie nie pchał, nie szturchał, nie charchał, w metrze elegancko – kolejki na schodach, sporo osób mówiło po angielsku, nawet tych starszych.  A gdy szłam uliczkami nie mogłam się nadziwić, że Tajwan wygląda jak… Japonia! Mózg tak trochę nie mógł skumać tego, że wszystko wygląda znajomo jak w Tokio. Do tego jeszcze chińskie znaki, więc taki miałam wtf, gdzie ja jestem. Tajwańczycy też z zachowania przypominali Japończyków, niezwykle uprzejmi, kiwali się z grzeczności.  Dla mnie Tajwan to wspaniałe wypośrodkowanie tego co najlepsze w Japonii i Chinach. Dlatego czułam się tam dobrze – bez sztywniactwa, jakiego doznałam u Japończyków i prostactwa, jakie spotyka się na ulicach chińskich. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że wybrać się tam warto.

Świątynia Hangloudi Nanshan Fude – panorama Taipei

Jak się najedliśmy znajomy wpadł na pomysł, żeby pojechać na wzgórze do Hangloudi Nanshan Fude, gdzie znajduje się świątynia poświęcona buddzie sprawującym opiekę nad Ziemią. Położona na wzgórzu, z panoramą na całe Taipei. Wybraliśmy się tam wieczorem 25 grudnia. Był to dobry akcent. Dzień ważny, bo Boże Narodzenie, ale bardziej chodziło o takie połączenie duchowe. Odkąd podróżuję i mam przyjaciół w wielu miejscach, jakby nie chcę opowiadać się za jedną religią, mówiąc, że jest ważniejsza od drugiej. Każda w sobie łączy elementy poszanowania dla drugiego człowieka, natury i wyraża się we wdzięczności. Tak i my pojechaliśmy podziękować. Świątynia robi super wrażenie – widziałam w swoim życiu już ich wiele, ale ta oprócz posągu buddhy miała smoki dookoła. W środku odbywało się “pochód” od posągu do posągu modląc się i składając cześć. Wszystko to było bardzo mistyczne i kto wie może zaprocentuje w przyszłości. Później wróciliśmy do centrum, zostałam odwieziona do hostelu.  Na drugi dzień miałam spotkać kogoś wyjątkowego, kto miał mi robić za przewodnika. Musiałam się przygotować psychicznie. Do tego tematu wrócę przy następnym wpisie.

Tajwan – czy warto się wybrać?

Dla mnie to pytanie retoryczne. Jasne, że warto! Będę to jeszcze udowadniać w kolejnych postach.  Nie zawsze zagłębiamy się w turystyczne miejsca, jakich pełno na przykład w Tajlandii, ale szukamy ludzi, którzy opowiedzą swoją historię, albo dodadzą sensu naszej opowieści. Tajwan pod tym względem był dla mnie magiczny. Prostota, uśmiechy i pomoc ludzi z okolicznych miast i wsi. Następnym razem opowiem jak się podróżuje autostopem i jakie niespodzianki czekały na mnie w trasie.

Zobaczcie inne moje posty:

Podobne Wpisy

3 Komentarze

  1. światoholiczka mówi

    Kiedyś gościłam u siebie na cs dwie dziewczyny z Tajwanu. Od tego momentu Tajwan jest jednym z moich podróżniczych celów 🙂 Dziewczyny były niesamowite, towarzyskie, miłe i nawet ugotowały nam obiadek – było to jakieś żarcie węgierskie, ale w azjatyckiej wersji 😀

    1. Daria mówi

      Tajwan jest magiczny. Szkoda, że często niedoceniany. Koniecznie musisz odwiedzić!

Skomentuj

Adres e-mail nie zostanie upubliczniony.