Siguniang Shan – Góry Czterech Dziewcząt, Sichuan

Zbliżało się Święto Smoczych Łodzi w Chinach, super okazja dla mnie, żeby mieć trzy dni z rzędu wolne, więc zarechotałam do mojej Żaby: ,,chodź pojedziemy w góry”. W Sichuanie nie jest to specjalnie długa podróż, bo góry mamy dosłownie wszędzie. Lubię nowe miejsca i chociaż w tej prowincji widziałam już większość flagowych krajobrazów, nie było mnie jeszcze w Siguniang Shan, czyli Górach Czterech Dziewcząt. Góry te były wychwalane przez moich znajomych, zatem byłam pewna, że nie pożałujemy wyboru.

Jak się tam dostać?

To jest dosyć prosta sprawa. Mamy w zasadzie do wyboru dwie główne opcje – jedna to autobus, druga to dzielenie z kimś samochodu za pomocą aplikacji Didi. Początkowo chcieliśmy samochód i prawie nam się udało zorganizować, jednak kobieta, która miała nas zabrać zadzwoniła do mnie, że ooo dziecko musi ze szkoły odebrać i czy możemy wyjechać późnym popołudniem. Nie możemy. Czas to pieniądz. Odpadła nam więc ta opcja i został autobus. Autobus do Siguniang Shan odjeżdża ze stacji Chadianzi w Chengdu (druga linia metra). Koszt biletu dla jednej osoby to ok. 100 rmb, czyli jakieś 50 zł z groszami. Opcja transportu publicznego ma jednak ten mankament, że jedzie się do celu 2-3 godziny dłużej.

Zwarci i gotowi

Wyruszyliśmy z Żabą w podróż. Był wczesny poranek. Żaba jak to facet zorganizował sobie pakowanie swoich rzeczy na 10 min wyjściem, bo on niczego nie potrzebuje. Ja spokojnie wszystko co chciałam władowałam do małej walizki dzień przed. Kupiłam jeszcze suchy prowiant, żebyśmy nie byli głodni. Miałam rację, bo Żaba, który nigdy nie je śniadania, nagle zrobił się głodny koło 8 rano i było tylko: “kotek masz coś do jedzenia?”. No masz, masz, jedz. Podróż upłynęła nam bez niespodzianek. Pogoda dopisywała. Wcześniej zabukowałam hostel, więc wszystko sprawnie.

Żaba weszła w obiektyw

Miasto Rilong w Siguniang Shan

Okazało się malutkie, skromne, ciche i bardzo urokliwie.  Nie działo się w nim zbyt dużo, było dużo restauracji z dziwnym hot potem i małe sklepy do kupienia wody i jakiś drobnych łakoci. Usytuowaliśmy się w międzynarodowym hostelu z ładnym pokojem. Potem przeszliśmy się, żeby zobaczyć co w trawie piszczy. Nie było gorąco, ale słońce mocno grzało. Ludzie rumiani śmiali się do nas. Połaziliśmy po górkach i pagórkach, zgubiliśmy się jak zwykle, a gdy się odnaleźliśmy postanowiliśmy uczcić to piwem. Na kolacje poszliśmy do miejscowego baru. Dostaliśmy jakąś odmianę kapusty smażonej (nie wiem czy to kapusta była do końca w smaku przypominała jarmuż), jakieś mięcho i szału nie ma, d… nie urywa. Zimno się zrobiło to Żaba do mnie: ,,chodź rozgrzejemy się”. I tak kupiliśmy sobie jeszcze po setce lokalnego trunku i lepiej się nam na duszy zrobiło.

Changping gou 长坪沟 – szlak

W Siguniang Shan są do wyboru trzy szlaki. Nam udało się zobaczyć dwa. Jednym z nim był właśnie Changping gou. Baaaaaaardzo długi, spacerowy szlak. Bilet wstępu od osoby to 90 rmb, autobus podwozi pod bramę główną trasy. Był to dla nas dosyć ciężki poranek, ja nie do końca ozdrowiałam po przeziębieniu, smarkałam i kichałam, a Żabie było zimno, nie wziął wystarczająco ciepłych ubrań. Jeszcze rano padało. Żaba jak Pomysłowy Dobromir owinął się ręcznikiem wokół talii, tulił się do mnie w trasie. Kupiliśmy mu jeszcze przeciwdeszczową pelerynę. I tak zaczął się nasz dzień. Nie zrażaliśmy się jednak aurą i zaczęliśmy nasze całodniowe dreptanie.  Nie było tak źle, bo były zrobione drewniane ścieżki, schody itp. Cała trasa nie była dla wspinaczy a spacerowiczów.

Pogoda się zaczęła poprawiać

Po jakiś dwóch godzinach zrobiło się cieplej i przestało padać. Na trasie było wyjątkowo pusto, więc mogliśmy pałać się widokami i chodzić radośnie jak pierwszoklasiści za rękę. Było rześko i śpiewały ptaki. Szlak okazał się bardzo długi i nie możliwy do przejścia w te i z powrotem w ciągu jednego dnia. Musieliśmy zatem na 3/4 odcinku trasy podjąć męską decyzję o tym by zawrócić. W drodze powrotnej zorientowałam się, że ups zgubiłam naszą kartę do pokoju. Musiała mi wypaść z kieszeni, gdy po raz tysięczny rano sięgałam po chusteczki, by wydmuchać nos. Moja Żaba jak zwykle okazała się najfajniejsza na świecie i powiedział do mnie tak: ,,jak będziesz musiała zapłacić za nową, trudno, ty zgubiłaś. Ale jak wstydzisz się powiedzieć, że to ty zgubiłaś, zawsze możemy powiedzieć, że to odpowiedzialność zbiorowa.” Po czym dopingował mnie do końca, żebym przeszła te cholerne 30 km to odpocznę w hotelu. Bo tego czego o mnie nie wiecie… ja na góry lubię patrzeć. Chodzić po nich to już niekoniecznie.

Shuangqiao gou 双桥沟 – kolejny szlak

To był już trzeci dzień naszej górskiej przygody w Siguniang Shan i ostatni. Czasu nie mieliśmy dużo, bo autobus do Chengdu odjeżdżał nam o 13. Postanowiliśmy jednak aktywnie wykorzystać połowę dnia i tak padło na szlak Shaungqiao gou. Bilet wstępu nie pamiętam ile dokładnie kosztował, ale był dziad drogi. Zwiedzanie tego szlaku zajmuje maksimum 3 godziny, a to dlatego, że nasze cztery litery obwozi wszędzie autobus. Najpierw wjeżdża się na sam szczyt, a potem srututu zatrzymuje się przystanek po przystanku na cykanie zdjęć. Udało nam się Żabą zwiedzić ten szlak trochę na ,,głupiego”, bo dokleiliśmy się do jakieś klasowej wycieczki, która miała własny autobus i wszędzie dojeżdżała przed wszystkimi, żeby nie było tłumu. Podobało nam się. Piękne góry, świątynie, tybetańskie ozdoby i yaki. Aż miło tak zakończyć wycieczkę.

Powrót z Gór Czterech Dziewcząt do Chengdu

Mieliśmy wracać autobusem o 13, wcześniej dzwoniliśmy do kierowcy, żeby nas zabrał. Autobus jednak się spóźniał i nie wiadomo było kiedy dokładnie nadjedzie. Podszedł do nas jakiś lokalny typek i mówi, że nas zabierze do Chengdu tak samo jak autobus. To ja do niego, heh taka sama trasa, ale kasa nie ta sama. On do mnie: taka sama, taka sama, 100 rmb od osoby! Powiedziałam do Żaby no to jedziemy, a co tam. I fru już nas nie było. Kierowca zawiózł nas z jakąś dwójką innych Chinek do Chengdu, szybko i sprawnie. Tak zakończyła się nasza górska przygoda.

Czytaliście o innych pięknych miejscach w Sichuanie? Zajrzycie tutaj:

Podobne Wpisy

Skomentuj

Adres e-mail nie zostanie upubliczniony.