Bantayan – wakacje agroturystyczne u Grocha

Mieliśmy z Żabą pojęcie o Filipinach żadne. Rzuciłam hasło: “jedziemy tam!” – Żaba przytaknął. Tylko wiecie Filipiny na mapie nie wyglądają na specjalnie duże. Jednak mają sporo małych wysp i tak naprawdę, żeby je zwiedzić to trzeba byłoby tam zostać ze dwa miesiące, albo i dłużej. Decyzja o tym, że pojedziemy na Bantayan zapadała zaraz po tym, jak się okazało, że mój przyjaciel ze studiów też tam będzie, więc był to dobry pomysł na ponownie spotkanie. Przy okazji okazało się, że na Bantayanie mieszka Grochu i wynajmuje pokoje. I tak to się wszystko zaczęło.

Pokoje u Grocha

Grochu to nikt inny tylko Michał, nasz polski ziomek, który mieszka z dobrą dekadę na Filipinach. Ma tam swoją wielką rodzinę, fajne dzieciaki, żonę, która dobrze mówi po polsku, teściów i w zasadzie dobrze żyje z całą wsią. Mieliśmy szczęście, bo w sezonie wysokim, nie jest tak łatwo zaklepać u niego pokój, ale nam się udało. Grochu wysłał nam instrukcję jak się dostać z Cebu do Bantayan – cała podróż zajmuje dobre pół dnia, 3-4 godziny jazdy obskurnym autobusem, a potem przesiadka na prom. Mieliśmy mu wysłać smsa jak już wypływaliśmy z portu i miało być tak, że jak będzie miał czas to nas odbierze, a jak nie trzeba rzucić hasło Michael tuk tukukarzom i nas do niego zabiorą.

Żaba to był w ogóle bardzo sceptyczny i patrzył się na mnie wzorkiem, co kobieto wyprawiasz, ale ja jak to śpiewała Lisowska “rozpędzona prosto w stronę słońca” bardzo ufnie podeszłam do całej sytuacji. Jak Grochu powiedział tak było, w porcie na nas nie czekał, ale ci od tuk tuka wszyscy się rwali, żeby nas do niego zabrać.

Grochu 🙂

Na chacie u Grocha

Ja pamiętam, że strasznie byłam zachwycona zielenią dookoła i nie mogłam się doczekać kiedy zaczniemy odpoczywać na agroturystyce. Przywitał nas Michał z małym bąblem, który okazał się jego synkiem. Było tak tam niesamowicie pięknie i sielsko, że naprawdę czułam, że trafiliśmy w dziesiątkę. Michał przedstawił nas swojej rodzinie, a potem przyszedł z powitalnym litrowym piwem – Żaba zachwycony. Dostaliśmy przytulny pokoik z łazienką, hamaki przed wejściem, niedaleko znajdowała się malutka kuchnia. Mogliśmy sobie zamówić śniadania i kolacje u Michała, więc swojsko na maksa. Michał nam pomógł załatwić skuter i zamówił nam kokosy, żebyśmy mieli codziennie świeże do picia. Żaba w ogóle to nie lubił wody kokosowej. Nauczyłam go pić w Tajlandii, a teraz na Filipinach to mi je wręcz podkradał.

Droga do Grocha
Bantayan
Bantayan
Kuchnia dla gości
Śniadanko
Bantayan
Kot, który zawsze denerwująco miauczał przy śniadaniu

Oferta Grocha na Bantayanie

Jak pisałam, oprócz pokojów Grochu organizuje różne lokalne atrakcje. Opowiada o ziołolecznictwie i magicznych roślinach u niego na posesji. Można napić się u Michała herbatki zaparzonej prosto z liści drzewa moringi, guawy lub gujabany. Lokalna kuchnia – czyli jedzenie przyrządzane przez siostry i ciocie jego żony, które można smakować u niego w domu. Wyprawy z teściem na nocny połów ryb (niesamowite, opowiem później!), wycieczka do  przepięknej Virgin Island oraz dla potrzebujących spotkanie z szamanem. Grochu często opowiada ciekawe historie ludzi, którzy przyjeżdżają go odwiedzić na Bantayanie, jak funkcjonuje lokalna społeczność itp.

Tutaj i poniżej są wszystkie cudotwórcze drzewa, z których piliśmy zdrowotne herbatki
Bantayan

Bantayan – najbardziej sielskie wakacje

Będąc u Grocha trochę czułam się jakbym przyjechała na wieś, gdzie budzą mnie koguty i jest tak przytulnie i dobrze. Codziennie rano muskało nas słońce. Wychodziliśmy zaparzyć sobie pierwszą poranną kawę, popijaliśmy ją kokosem, wygrzewaliśmy się na hamakach, a potem rodzinka serwowała nam śniadanie. Z reguły były to jakieś fajne omlety i shaki owocowe. Po południu jeździliśmy na plaże, które były krystaliczne, miały biały puszysty piasek i lazurową wodę. Czuliśmy się bardzo szczęśliwi. Żaba uwielbia pływać, więc najczęściej można było go zobaczyć pod wodą. Ja sobie i pływałam i kontemplowałam na ręczniku, że piękny jest ten świat.

Plaża niedaleko Grocha
Bantayan
Żaba i ja 🙂
Bantayan
Bantaya
Ten mały punkcik w tle to Żaba
Sprawdzam poziom bycia krewetką

Bantayan – wakacje u Grocha

To tylko wstęp do fajnej opowieści o Filipinach z polskim akcentem. Więcej o tym, jak pojechaliśmy na nocny połów ryb oraz jak miałam sesję z szamanem – w następnym odcinku. Będzie też dużo śmiechu, kiedy opowiem Wam, jak się zobaczyłam z moim przyjacielem. Możecie zajrzeć do Grocha na stronę.

Mam nadzieję, że nabraliście smaku na kolejne dawki opowieści.

Wpadnijcie też do innych postów:

 

 

Podobne Wpisy

Skomentuj

Adres e-mail nie zostanie upubliczniony.