Lekcja uśmiechu. Przystanek Hochiminh
25 stycznia, gdy pojawiłam się w Hochiminh, było kilka minut po 5 rano. Jak zwykle zostałam zaatakowana przez grupę lipnych taksówkarzy, od których się nie mogłam uwolnić. Gdy znalazłam tych z włączonym taksometrem – nie chcieli mnie zabrać do hostelu, bo stwierdzili, że na mnie dużo nie zarobią. Przyczepił się do mnie motocyklista, który mocno…