Za czym kolejka ta stoi

Powinnam napisać coś w stylu, że Święta są takie cudowne i powinniśmy się sobą cieszyć.  W tym roku to dla mnie najzimniejszy i najbardziej bezduszny czas w Chengdu. Moją rodziną są koleżanki z akademika i przypadkowe hostessy ze Starbucks’a, które przyłaziły do mnie co 5 minut dając mi czapkę Świętego Mikołaja z napisem Coca Cola, mogę ze spokojnym sumieniem stwierdzić, że hejtuję (chińskie) Boże Narodzenie.
Wypada mi jednak podkreślić, że gdyby nie dwie przemiłe Polki, z którymi urządziłam sobie mini Wigilię – dzieląc się opłatkiem, mandarynkami i dostanymi z przypadku piernikami z Polski, pewnie wylądowałabym z całym akademikiem topiąc smutki w butelce sikacza, czyli piwa Tsingdao. Byłby to bardzo słaby wybór, tym bardziej, że każdy zalał się w trupa z okazji tego, że międzynarodowe dziecko z Austrii, zwanego przeze mnie roboczo “Rysiek, nie daruję ci tej nocy” celebrował swój ostatni wieczór w Chengdu.
Odszukując w sobie resztki przyzwoitości i dobrego wychowania, postanowiłam się wybrać w Pierwszy Dzień Świąt do kościoła. Towarzyszyła mi Sara, Zuza i niejaka Lilly z kraju na B., która w ogóle nie wiedziała o co chodzi w tej całej imprezie i pojechała sobie zobaczyć kościół katolicki.
Msza odbyła się po chińsku, obrządek normalny jak u nas w Europie. Całkiem całkiem. W sumie tak jak w Polsce – czyli też siedziałam i niewiele rozumiałam z tego co się dzieje (bełkotliwe kazanie), czując znużenie, ale w końcu przyszłam złożyć życzenia urodzinowe Jezusowi i powiedzieć mu, że z niego jest spoko gość.
I teraz najlepsze.
Czas komunii. Siedzę z Zuzą potulnie w ławce i nigdzie się nie ruszam.
Nagle takie zdziwko.
Niezorientowana koleżanka z kraju na B. stoi w kolejce do przyjęcia Ciała Chrystusa.
Patrzymy się na nią jak na niezidentyfikowany obiekt chodzący, zastanawiając się, czy ona w ogóle wie, co robi.
Oczywiście nie wiedziała.
Podchodzi do nas do ławki po komunii i mówi tak: You didn’t 排队吗?(nie stałyście w kolejce?)
Kurnaaaaaa. W kolejce to ja mogę stać po leki w aptece, a nie opłatek.
Okazało się, że poszła jak taka głupia owca za stadem do komunii, bo cały kościół poszedł. Nie wiedziała co zjadła, po co, na co i dlaczego, ale postała w kolejce i było fajnie.
Opadły mi witki.
 Zbieram je do tej pory.

 

Podobne Wpisy

Skomentuj

Adres e-mail nie zostanie upubliczniony.