Z dala od Chengdu. Góra Qingcheng, Sichuan

Wiecie, że prowincja Sichuan jest prawdziwym rajem dla miłośników gór? Znajdują się w niej jedne z najpiękniejszych szczytów na świecie, tj. góry Emei, Gongga, Siguniang i tak dalej, i tak dalej… Jest to również – tak samo jak Yunnan – jeden z najbardziej zielonych terenów w Chinach. Jeżeli ktoś lubi żyć blisko z naturą,  zdecydowanie warto poświęcić temu miejscu uwagę.

Życie w przepełnionym smogiem mieście, w którym rzadko świeci słońce, potrafi przyprawić człowieka o depresję. Dlatego tak ważne jest znalezienie swojego azylu z dala od wieżowców, gdzie można naładować baterie, odetchnąć pełną piersią i nie bać się o swoje zdrowie.

Jeżeli jesteście przejazdem w Chengdu i nie macie dużo czasu na dalekie eskapady, idealnym miejscem na jednodniową wycieczkę jest wyprawa w góry Qingcheng. Góry te położone są stosunkowo niedaleko, zaledwie godzinę drogi od Chengdu, a bilet na pociąg w jedną stronę kosztuje ok. 15 RMB.

Pierwszy raz byłam tam trzy lata temu. Wtedy czułam się jeszcze jak zbłąkana owieczka i myślałam, że nie przeżyję bez Chińczyka prowadzącego mnie wszędzie za rękę. Na szczęście nie tylko ja tak się czułam, towarzyszyli mi koledzy i koleżanki z wolontariatu. Mieliśmy akurat wolny weekend, więc był to idealny moment na aktywny wypoczynek.

Jak się tam dostaliśmy?

Umówiliśmy się na dworcu Północnym w Chengdu o 7.00 rano. Przede mną na dworcu zjawił się Daniel z Węgier i Johnny z Kambodży.  Mieli o tyle szczęścia, że udało im się kupić bilety na pierwszy pociąg, zanim zostały wyprzedane. Natomiast ja i dwie Niemki musiałyśmy zadowolić się późniejszą godziną i czekać na nasz pociąg w śmierdzącym KFC. Vania i Chinka Jazmin, z którą mieszkała, zaspały, a ich pojawienie się w górach to materiał na inną historię.

To była moja pierwsza podróż pociągiem w Chinach. Dostałam bilet, na którym domyśliłam się, co gdzie jest i razem z dziewczynami czekałam dzielnie na transport. Wiecie, co jest najfajniejsze na chińskich dworcach? Tylko totalny głąb może się tam zgubić i nie trafić na swój pociąg. Najpierw Chińczycy sprawdzają bilet, zanim w ogóle się zorientujesz, gdzie jest twój peron. Następnie skanują Ci bagaż tak jak na lotnisku, a potem możesz spokojnie się rozejrzeć. Wszędzie są wielkie tablice, na których napisane są numery pociągów i bramek, musisz po prostu zerknąć na swój bilet, żeby wiedzieć, czego masz szukać. Często są gdzieś strzałki i dodatkowe oznaczenia dotyczące danych pociągów. Naprawdę nie trzeba znać chińskiego, żeby się tam odnaleźć.

Udało nam się bez problemu dotrzeć na miejsce. Chłopcy już tam na nas czekali. Zorganizowaliśmy sobie busa, który miał nas podwieźć na szlak. Na szczęście był z nami Daniel, który o wszystko się pytał. Po roku w Chinach posługiwał się chińskim naprawdę super. Teraz mieszka tam już tyle czasu, że niedługo będzie mówił lepiej niż po węgiersku. Taka dygresja 🙂

Johnny ma nietypową urodę jak na gościa z Kambodży, bo wygląda jak Chińczyk. Gdy Chińczycy zaczaili, że on wszędzie z nami chodzi, chcieli się go podpytać co nieco, kim jesteśmy, ale on nie rozumiał i nie potrafił im wytłumaczyć, że nie jest z Chin. Na co Daniel odezwał się nagle po chińsku, a cały bus wybuchł śmiechem, bo nikt się nie spodziewał, że biały człowiek przemówi w ich języku.

Gdy dotarliśmy na miejsce, wszystko wydawało się taką miejscową sielanką. Dzieci bawiły w strumyczkach, wszędzie ktoś się wylegiwał, grał w Mahjonga itp. Relaks na całego.

Gdy chcieliśmy zdobyć górę Qingcheng, zaczęły się… schody. Niestety w Chinach to niezwykle typowe, że nie idziesz jak człowiek pod górkę na szlaku, tylko wchodzisz po schodach. Zawsze mnie rozbraja widok Chinek w kieckach i szpilkach, które też tam człapią, wyglądając jak odstrojone kozy wysokogórskie.

Niemniej jednak góra Qingcheng jest naprawdę przyjemna. Praktycznie co kilka metrów są małe wodospady, można sobie przysiąść na kamieniach, złapać oddech i nacieszyć się widokiem. Dla leniwych jest możliwość wjechania kolejką na szczyt albo wykupienie „wniesienia na leżaku”. Tak, to trochę abstrakcja. Jednak Chińczycy z tego korzystają.

Po południu spieszyło nam się na ostatni pociąg, który miał nas zabrać do miasta, więc skorzystaliśmy z kolejki. Na dole czekały na nas spóźnione gapy, czyli Vania i Jazmin.  Dorwaliśmy jedzenie w biegu i zmęczeni, ale szczęśliwi, wróciliśmy na stare śmieci do Chengdu.

Podobała Wam się góra Qingcheng? Możecie zajrzeć jeszcze tutaj:

Chengdu Railway Station Chengdu Railway Station

Chinese kid QingchengQingcheng Mountain

Qingcheng Mountain Qingcheng Mountain

China mountains Sichuan Góra Qingcheng Sichuan Qingcheng Góra Qingcheng Syczuan Qingcheng Mountain Qingcheng Mountain Sichuan

Syczuan Góra Qingcheng

Podobne Wpisy

9 Komentarze

  1. Anna mówi

    Fantastyczna sprawa- byłam tam w 2000 roku przez 3 miesiące. Mam grubaśny pamiętnik z tego wyjazdu, gdzie opisuję jak żyją ludzie, co jedzą,, jak spędzają czas – chętnie spotkam się na wymianę doświadczeń:).

    1. Anna mówi

      ja nie miałam tka dobrze że busikiek na 3000 m Mount Emei wspinałam się 3 dni z noclegiem w klasztorze buddyjskim 🙂

    2. Daria mówi

      Bardzo się cieszę i jest mi strasznie miło, że wyrażasz chęć spotkania 🙂 wracam za dwa tygodnie do Chin, będę znowu mieszkać w Sichuanie, więc zachęcam do zaglądania tutaj lub na funpage, z przyjemnością pogadam chociaż tak 🙂

  2. Kat Nems mówi

    ojejku jak fajnie:)))
    zazdroszczę Ci tej pasji i chęci podróżowania, mi chyba zwykle brakuje aż takiej spontaniczności i luzu:)
    pozdowienia
    ps: piękna fotorelacja:)

  3. Adrian Bysiak mówi

    Naprawdę robi wrażenie. Muszę się w końcu przełamać i odwiedzić Chiny.

    1. Daria mówi

      Zachęcam! Zwłaszcza, że często można trafić na fajne promocje biletów lotniczych.

Skomentuj

Adres e-mail nie zostanie upubliczniony.